A rzeka płynie dalej...





Podróżowanie daje poczucie wolności. Niezaprzeczalnie. Ogrom miejsc do zobaczenia, ludzi do poznania, zachodów i wschodów słońca do oglądnięcia, zdjęć do zrobienia, pamiątek do zebrania uświadamia, jak wspaniała jest możliwość odkrywania i jak bardzo świat jest nieograniczony. Istnieje tylko jeden, jedyny, maleńki mankament. Nieobecność. Towarzyszy przy każdej podróży. Bliskiej czy dalekiej. Każdej, Nie znalazłam jeszcze sposobu na poradzenie sobie z nią. Nie wiem, w jaki sposób pogodzić to, że odkrywam coś nowego (i to jest wspaniałe) z tym, że tam, gdzie zaczęłam podróż zostawiłam kogoś (i to jest do dupy). Zazwyczaj w mojej głowie przeważa myśl o tym drugim. Jestem przywiązana do towarzystwa ludzi, zdecydowanie. I o ile, nie mam problemu z tym, żeby pobyć sama ze sobą przez jakiś czas, o tyle, kiedy gdzieś wyjeżdżam, nie przestaję myśleć o dystansie, jaki dzieli mnie od fizycznej obecności kogoś bliskiego. Od dziecka marzyłam o zwiedzaniu świata. Podróże, nawet te najbliższe, zawsze dawały mi niesamowitą radość. Teraz, właśnie dzięki tej nieobecności i tęsknocie, wiem, że podróże są magiczne. I dzięki temu, że ostatnio sporo czasu spędzam na walizkach dostrzegłam to, co w podróżowaniu najpiękniejsze. Podniecenie w trakcie planowania, ekscytację podczas odkrywania i radość po powrocie...





























Tak, jak co rok w Sylwestra powtarzam, że ten rok był wspanialszy od poprzedniego i mam pewność, że kolejny będzie jeszcze lepszy, tak co rok kiedy kończą się wakacje, mówię sobie, że były najlepsze. Tegoroczne są na półmetku, ale z całą odpowiedzialnością za moje słowa, mogę stwierdzić, że są najlepsze.




Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję, że poświęciłeś/łaś dla mnie chwilę :)

Popularne posty