Coś o przyciąganiu.

Działamy jak magnes. I uwierz, że nie rzadko mamy wpływ na to, co przyciągamy. Po prostu czasem robimy to nieumiejętnie. 

Złe rzeczy nie zawsze przychodzą same. Ściągasz je myślami, zapewne wbrew swoim zamierzeniom, bo kto chciałby na siłę ściągać zło? Ściągasz je przez to, że wiecznie zastanawiasz się, co zrobić, żeby nie przyszły. Ściągasz je, bo tak bardzo skupiasz się na tym, żeby zło odpychać, że zapominasz przyciągać dobro. I wreszcie, ściągasz je, bo jesteś zbyt zajęty zmienianiem świata i innych dookoła, żeby móc zmienić najpierw siebie. 


Równie koślawo idzie Ci też odpychanie. Weźmy na tapet taką na przykład motywację. To nie jest tak, że motywacja musi przyjść, a Ty masz czekać na nią, zaparzając wodę na herbatę. To raczej jest tak, że motywacja po prostu jest, a Ty skutecznie odpychasz ją twoim "niechcemisiem" i milionem wymówek. Ludzi też całkiem dobrze odpychasz. Najczęściej niestety tych, którzy chcą Ci pomóc. Bardzo umiejętnie odpychasz też krytykę na swój temat. Bo uważasz, że jest Ci niepotrzebna. 


Przekonasz się w końcu na własnej skórze, że nikt nie ma takiej mocy, żeby zmienić świat albo przynajmniej swoje otoczenie, nie zaczynając od siebie. Przekonasz się, że twoim najważniejszym mówcą motywacyjnym jesteś Ty sam. Przekonasz się, że możesz zdziałać wiele, jeśli sam sobie dasz po pysku i powiesz, że możesz. Niestety pewnie przekonasz się też, że lista wyjątków co do tych kilku zasad jest dość długa i pewnie nie raz to jednak ktoś inny albo samo życie da Ci po pysku, ale to możesz z czystym sumieniem po prostu odepchnąć. 
A w kwestii bycia magnesem musimy się jeszcze sporo nauczyć, bo zauważyłam, że wciąż fatalnie dobieramy sobie plusy i minusy. 




Miłego wieczoru! :)



Komentarze

Popularne posty