Jak nie zapodziać się w sobie.

Przychodzą czasem takie dni, tygodnie, miesiące (oby nie lata), kiedy czujemy się zwyczajnie zagubieni. Może to złe określenie, bo nie czujemy się tak przez cały ten czas, ale dopiero pod koniec (zazwyczaj kiedy sytuacja zaczyna robić się beznadziejna) Uświadamiamy sobie, że tkwimy w jakimś miejscu, bliżej nieokreślonym, dni mijają, bo muszą, a my nie wiemy nawet, jak się wydostać. Niestety, prawda jest taka, że to jak studnia. I nie ma żadnej drabiny, a jedyną drogą ucieczki z niej jest czyjaś pomoc. Ostatnimi czasy bardzo mocno olałam ludzi. Zwyczajnie odzwyczaiłam się od towarzystwa. Nie nagle, powoli, najpierw odsunęłam się od tych, których uważałam za najmniej potrzebnych, potem od tych tych, którzy byli od czasu do czasu, a wreszcie przyszedł czas, kiedy olałam najbliższych. Brzmi to jak depresja. Nie na tym to polegało. Byłam całkiem zwyczajna. Uśmiechnięta. Chodzi o to, że w naszych głowach czasem rodzi się dziwna potrzeba robienia ludziom na przekór i u mnie okazała się zbyt silna, a na dodatek towarzyszyło temu przekonanie, że ludzie to egoiści, a więc bez żadnych skrupułów jeszcze większą egoistką się stałam. Właściwie była to pewnego rodzaju choroba ukryta. Brak widocznych objaw ze strony jednostek. Dopiero z pewnej perspektywy czasu i przez pryzmat kilku, a nie jednej osoby widać, że coś jest nie tak. A przede wszystkim sama osoba zarażona nie widzi, jak daleko zabrnęła i jak poważne leczenie ją czeka. Z pomocą mojego niezastąpionego przyjaciela od tematów poważnych, a właściwie mniej poważnych też uświadomiłam sobie, że to mnie własnie spotkało. A niestety to błędne koło. Ludzie odsuwają się, kiedy widzą, że się odsuwasz. A potem nadchodzi czas, kiedy mija Ci kaprys bycia indywidualistą (lub ktoś uświadamia Ci, w jak głębokim bagnie siedzisz) i chcesz wrócić do dawnego życia pełnego ludzi i rozmów, zabieganego życia. Tego życia, kiedy czasem nie ze wszystkim się wyrabiasz, ale czujesz, że wybierasz to, co najważniejsze. W moim przypadku kaprys trwał kilka tygodni. Na szczęście. A potem przyszła wiosna (a przynajmniej ładna pogoda). Słońce ma zbawczą moc i chyba będzie sprzyjać mojej społecznej terapii. 




Nawiązując do tytułu... Nigdy nie staraj się zmieniać siebie na siłę. Nie ulegaj kaprysom. 
Jeśli przez całe życie się nie zgubisz, jesteś farciarzem. Jeśli zagubisz się chociaż raz, pamiętaj, że sytuacja nie jest bez wyjścia i zawsze znajdzie się choć jedna dłoń, która wyciągnie Cię ze studni...



Miłej niedzieli!




Komentarze

  1. Cześć, masz bardzo ładny blog i świetne piszesz posty. Obserwacja za obserwację? Jeśli tak to ty zacznij i daj znać że moja kolej. :)
    http://blogmoimzyciem.blogspot.com
    Pozdrawiam cieplutko. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję, że poświęciłeś/łaś dla mnie chwilę :)

Popularne posty