Rób to, co robisz, brat.




Całkiem niedawno uświadomiłam sobie coś, co właściwie od dawna siedziało mi z tyłu głowy. Jesteśmy na tyle nieidealni, że nie tylko popełniamy błędy, ale czasem coś naprawdę dobitnie pieprzymy. I wtedy pojawia się pytanie: czy jest sens się przejmować? Od niedawna zadaję sobie kilka prostych pytań, żeby wiedzieć, czy jakikolwiek sens ma rozpaczanie nad sytuacją. Czy to sprawa naprawdę istotna? Czy gdyby było inaczej, to uczyniłoby mnie to szczęśliwą? A potem staję przed sobą samą i pytam, czy doszczętnie zrujnowało to moje życie? Dość często odpadam po drugim pytaniu i daje sobie spokój z jakimkolwiek ubolewaniem. Życie jest pełne treści, chociaż krótkie. I jestem pewna, że jeśli na te pytania odpowiedziałam przecząco, to nadarzy się okazja, żeby innym razem nie dać plamy, a teraz odpuścić sobie rozpaczanie i zająć się chwilą obecną. Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, żeby odróżnić wartości od wartościątek. Nie wszystkie sytuacje rujnują nasze życie. Wolę skupiać się na tym, co daje mi szczęście teraz, a nie na tym, co kiedyś być może przyczyni się do tego, że moje życie potoczy się prawidłowo. Nie, oczywiście nie odrzucam zupełnie formy realizowania się przez małe kroki, ale jednak są drugorzędne. Bo żyję teraz i właśnie teraz chcę być szczęśliwa, bo właściwie nie wiadomo, ile czasu mi zostało i czy cel, do którego idę małymi krokami w ogóle kiedykolwiek osiągnę. W życiu chodzi najbardziej o to, żeby szukać szczęścia, a jestem pewna, że szczęście osiągamy tylko przez zawracanie sobie głowy wartościami. 
Od niedawna po prostu odróżniam. I to słowo-klucz "odróżniam". Wartości od wartościątek. 






Komentarze

Popularne posty